sobota, 14 czerwca 2014

Koniec roku

Ostatni tydzień pierwszego roku studiów i wakacje. Trzeba więc zastanowić się dokąd i jak by ruszyć. Ponieważ nie jestem fanem polskiego morza i obecnej tam komercji oraz tłumów beznadziejnych i prymitywnych ludzi (no dobra, nie wszystkich) będę planował coś raczej w przeciwnym kierunku. Choćby góry np Ustroń. Najchętniej Karkonosze czeskie. Spokój, cisza, mało prymitywów, sami ludzie z pozytywnymi zainteresowaniami. No i w Polsce to Bieszczady lub Beskid Śląski. Tam jest spoko. Dlatego właśnie wylosowany został kurort Ustroń.

Siedzę obecnie w Poznaniu, a na codzień mieszkając w Śremie. Już mam pod górkę ponieważ transport kolejowy odpada. Śrem jest z niego totalnie wyłączony. Od ponad 15 lat. Owszem, mogę poprosić R. żeby zawiózł mnie do Czempiniu do najbliższego czynnego terminala i stamtąd ruszyć na Wrocław-Katowice, a potem na Ustroń, ale po co angażować do mojej wyprawy tyle osób? Stop tez chyba odpada bo na tej buraczanej drodze nie ma jakiegoś wielkiego natężenia ruchu a i wiadomo że na nizinach ludzie nie biorą tak jak w górach. Stoisz, idziesz tym poboczem depcząc po zwłokach przejechanych lisów i kotów.. i nikt kurna sie nie zatrzyma! Zwłaszcza że nie jestem jasną blondynką o długich nogach (wtedy czas oczekiwania znaczaco b się skrócił a rekordzistki nie muszą stać nawet 1 minuty)

Wobec zatem znikomych szans projektu "hitchhikingowego" i kolejowego pozostaje transport PKS do Poznania a potem kulturalnie jakimś badziewiasstym pociągiem planowo na Katowice. Potem przesiadka na Ustroń i jesteśmy w samym sercu Beskidu Śląskiego. Dość łatwo potem przedostać się z Katowic na Czechy więc można by upiec 2 pieczenie przy jednym ogniu. Towarzystwo wyjazdu - jak zawsze. Ja i moja dupa. To znaczy tylko ja. Proponowałem 3 osobom towarzyszczenie mi ale każdy ma jakąś wymówkę. Jeden że niby ma dziewczyne w ciąży, że nie ma kasy, albo uczy się do poprawek. Pierdolenie. Nie będę się na nich oglądał tylko ruszam gdzieś na ppołudniu. Moim marzeniem było by zjeżdzenie stoptem całej "Czechosłowacji" ale przy moich dość przyznam ograniczonych zasobach szczęścia nie jest to chyba prawdopodobne. 

Co się uparłem tak na ten Ustroń? Trza przecież od razu opuścić ten skorumpowany i brudny kraj ruszając gdzieś do nieco bardziej egzotycznych Czech. Ano uparłem się bo ostatnio fajn i całkiem przyzwoitą laskę poznałem właśnie stamtąd i mam misterny plan aby się z nią spotkać. Nawet wydaje się chętna do... spotkania oczywiście. Ustronianka oprowadzi mnie bo okolicy, pójdzie w góry i będzie okazja pogadać przy wieczornym piwie. Tylko dlatego. Gdyby nie ten turystyczny walor Ustronia odrazu wbijał bym gdzie indziej i nie odwiedzał województwa śląskiego (jak to brzmi.. na szczęście tam już tylko góry, a węgla mało). Zatem ostatni tyidzień na nizinnych terenach Śremu i Poznania a potem ruszam. Pojutrze zaczynam się już obkupywać konserwami:D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz